Do zaskakującego spotkania polityków z przedsiębiorcami doszło w zeszłym tygodniu w Bundestagu. Przy jednym stole zasiedli przedstawiciele partii Lewica oraz członkowie stowarzyszenia OAOEV działającego w interesie niemieckich firm na wschodzie Europy – czytamy na portalu dw.com.
Poseł Klaus Ernst podkreśla, że sankcje wymierzone w Moskwę nic nie dają, a tracą na nich jedynie niemieccy przedsiębiorcy. – A więc jak długo jeszcze chcemy je utrzymywać? Czy za trzy, cztery lata coś się zmieni? Myślę, że nie – ocenił parlamentarzysta.
Ernst przekonuje, że to właśnie Niemcy dźwigają największy ciężar związany z sankcjami.
– Inne kraje w bardziej wyrafinowany sposób przestrzegają sankcji nie szkodząc własnej gospodarce tak, jak my to robimy – mówi z kolei były minister transportu Peter Ramsauer.
Bernd Westphal z SPD stwierdza z kolei, że sankcje są anachronizmem i w celu zapewnienia pokoju należy wymyślić coś więcej. Polityk podkreśla, że w ostatnim czasie doszło do wymiany więźniów między Ukrainą a Rosją, a obie strony konfliktu "zbliżają się". Jego zdaniem Niemcy i Francja powinny wysłać sygnał, zrobić "pierwszy krok" i uważnie obserwować reakcję Rosji.
Angela Merkel jednak nie chce nawet słyszeć o takim rozwiązaniu. Kanclerz Niemiec podkreśla, że sankcje zostaną zniesiono dopiero wtedy, gdy Krym wróci do Ukrainy.
Czytaj też:
"Polska staje się centrum przyciągania sił amerykańskich"
Czytaj też:
Prezydent: Imperialna polityka Rosji odżyła